setlakbogdan setlakbogdan
205
BLOG

Chorwacki potentat

setlakbogdan setlakbogdan Sport Obserwuj notkę 0

Już siedemnastokrotnie cieszyli się z tytułu mistrzowskiego. Od 10 lat nieprzerwanie rządzą i dzielą na swoim podwórku. Odpowiada im praktycznie każdy system rozgrywek w którym rozgrywali ligę. Mowa o… mistrzu Chorwacji – Dinamo Zagrzeb, obecnie prawdopodobnie najsilniejszej drużynie dawnego bloku jugosłowiańskiego.

Choć w pierwszym sezonie rozgrywek mistrzostwo zdobył Hajduk Split, już rok później z tytułu cieszyli się kibice ze stolicy nowoutworzonego kraju na południu Europy. Kolejne dwa lata, to ponowne zwycięstwa Hajduka, lecz sezon 1995/96 to powrót na tron drużyny Croatii Zagrzeb. Pod takim powiem szyldem występowali aż do sezonu 1999/00 kiedy to powrócono do pierwotnej nazwy Dinamo Zagrzeb. Aż do tego sezonu rok rocznie zdobywali tytuły mistrza swojego kraju. W latach 2000-2005, trzykrotnie mistrzem był Hajduk, raz Dinamo i raz sąsiedzi zza miedzy – NK Zagrzeb, których stadion mieści się niecałe 6 kilometrów od słynnego Maksimir, który może pomieścić prawie 39 tysięcy widzów.

Powrót króla
Sezon 2005/06 to powrót na tron drużyny ze stolicy. Rozgrywki w swej formule bardzo podobne były do tych obecnie prezentowanych na polskich boiskach. 12 drużyn najpierw rozgrywało swoje mecze systemem każdy z każdym, a następnie pierwsze sześć trafiało do grupy mistrzowskiej, a kolejne do spadkowej, gdzie bez podziału punktów po raz kolejny każda drużyna mierzyła się ze sobą dwukrotnie. Dinamo utrzymało 11 punktową przewagę zdobytą w sezonie zasadniczym, a król strzelców Ivan Bosnjak dzięki 22 bramkom został zauważony przez obserwatorów z belgijskiego Racingu Gent, w którym zagrał przez kolejne sezony.

Kolejne obrony tytułu
„Modri” bo taki przydomek noszą piłkarze Dinamo, tytuł obronili w cuglach. W 33 spotkaniach, bo na taką formułę rozgrywek wtedy się zdecydowano (12 drużyn, najpierw mecze każdy z każdym, a potem po trzecim meczu z każdą z drużyn) zdobyli 92 punkty. O 20 wyprzedzili drugi Hajduk Split. Po raz kolejny król strzelców, a był nim Eduardo da Silva który zdobył 34 bramki, dostał propozycję wyjazdu do silniejszej ligi. Brazylijczyk z chorwackim paszportem podpisał kontrakt z londyńskim Arsenalem.
Rok później, choć zdobyli o 10 punktów mniej, niż w poprzednim sezonie to i tak zdominowali ligę. Druga drużyna Slaven Belupo Koprivnica zakończyła sezon z dorobkiem 54 oczek. Najlepszym strzelcem w drużynie Dinama był Luka Modrić, a dzięki doskonałym występom ofensywny pomocnik podążył śladem Eduardo da Silvy do północnego Londynu, z tą jednak różnicą, że wylądował w drużynie Tottenhamu.

Hajduk pogroził palcem
Gdy pod wodzą Krunoslava Jurcicia Dinamo znów broniło tytułu, kibice chorwackiej piłki wreszcie zacierali ręce, bowiem drugi Hajduk miał „jedynie” o 6 punktów mniej. Co więcej pojedynek drużyn z dwóch największych miast najpierw wygrał Hajduk 2:0, w meczu rewanżowym lepsi byli „Modri”, a w rundzie finałowej padł remis 2-2. Królem strzelców ówczesnego sezonu został Mario Mandzukić z 16 golami na koncie. Rok później niemal powtórzył swój wyczyn, zdobył 14 bramek i choć nie zdobył korony przeniósł się do niemieckiego Wolfsburga. W tym samym sezonie zmieniono również po raz kolejny formułę rozgrywek ligi chorwackiej. Odtąd Prva Hrvatska nogometna liga liczyła 16 drużyn, na sezon składało się 30 meczów, rozgrywanych każdy z każdym. Po raz kolejny blisko Dinama byli piłkarze którzy na co dzień trenują na pięknym stadionie Poljud w Splicie. Mianowicie różnica wyniosła zaledwie 4 punkty, co więcej „Modri” nie potrafili pokonać piłkarzy trenowanych wtedy przez Włocha Edoardo Reję.
W sezonie 2010/11 mimo braku wyraźnego lidera, znów byli najlepsi. Ligę wygrali w cuglach, zdobywając o 17 punktów więcej od rywala z Dalmacji.

Smak Champions League
Wcześniej podobnie jak polskie kluby Dinamo odbijało się od fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jednak w sezonie 2011/12 wreszcie udała im się ta sztuka. Najpierw w dwumeczu pokonali Nefteci Baku 3:0. W kolejnej rundzie ulegli w Helsinkach 2:1, by jednak zapewnić sobie awans zwycięstwem na stadionie Maksimir 1:0. W czwartej rundzie eliminacji trafili na Malmo. W Zagrzebiu wygrali 4:1 i choć w rewanżu polegli 2:0 awansowali do tych elitarnych rozgrywek. W grupie nie zdobyli nawet 1 punktu, przegrywając z Realem, Ajaxem i Olimpique Lyon. W ostatnim meczu liończycy ośmieszyli Chorwatów, którzy do przerwy prowadzili 1:0. Zwycięstwo 7:1 pozwoliło zrównać się punktami z Ajaxem i wyprzedzić ich, a Holendrzy węszyli spisek jakoby Dinamo specjalnie się podłożyło.
Mimo fatalnego występu w Lidze Mistrzów, na własnym podwórku zwyciężyli 23 razy, a przegrali tylko raz z NK Zadar. O 21 punktów ponownie wyprzedzili Hajduk Split, a królem strzelców ze średnią 0,5 bramki na mecz został ich napastnik – Czarnogórzes Fetos Beciraj.
Rok później ponownie zakwalifikowali się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Tym razem bez większych problemów. Najpierw w dwumeczu pokonali Łudogorec Razgrad 4:3, następnie odprawili Sheriffa Tiraspol 5:0, a na koniec mistrza bratniej Słowenii NK Maribor 3:0. W fazie grupowej zdobyli zaledwie jeden punkt. W ostatniej kolejce zremisowali z „imiennikiem” z Kijowa 1:1. Wcześniej ulegli we wszystkich spotkaniach, w których zmierzyli się również z PSG i FC Porto. Jednak na własnym terenie po raz kolejny obronili tytuł. Zdobyli 20 punktów nad lokalnym rywalem Lokomotivą. Co ciekawe, oznaczało to, że pierwsze dwa miejsca zdobyły drużyny rozgrywające swoje domowe mecze na stadionie Maksimir w Zagrzebiu.

Masakra w Lidze Europy
W sezonie 2013/14 zagrzebianie nie awansowali do Ligi Mistrzów, przegrywając dwumecz z Austrią Wiedeń w 4 rundzie eliminacyjnej. To oznaczało, że automatycznie zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Losowani byli z drugiego koszyka, a trafili do grupy B wraz z PSV Eindhoven (koszyk 1), Czarnomorcem Odessa (koszyk 3) i Łudogorcem Razgrad (koszyk 4). Jak się później okazało, dwie teoretycznie najsłabsze drużyny zagrały w fazie pucharowej jesienią, a Chorwaci, którzy zdobyli zaledwie 1 punkt właśnie w meczu z PSV zajęli ostatnie miejsce. Jednak klęska w europejskich pucharach nie przełożyła się na formę w lidze chorwackiej. Sezon ten miał kolejne wcielenie. W stawce pozostało 10 drużyn, a rozgrywki rozegrano systemem kołowym. Każdy z każdym rozegrał aż 4 mecze. „Modri” wygrali ligę z 11 punktową przewagą nad HNK Rijeka i mogli się szykować do kolejnej batalii o LM.  
A spisali się w niej jeszcze gorzej niż rok wcześniej. Dwukrotnie pokonali 2:0 Żalgiris Kowno, ale potem w dwumeczu ulegli 1:2 Aalborgowi z Danii. To oznaczało konieczność rozegrania dwumeczu w ostatniej, 4 rundzie kwalifikacji do Ligi Europy. Dwukrotnie (3:1 i 2:1) pokonali rumuński Petrolul Ploetszi. W grupie przegrali rywalizację z Redbullem Salzburgi Celticiem Glasgow, wyprzedzili jedynie Astrę Giurgiu. Ponownie jednak nie mieli sobie równych w Chorwacji. Wygrali 26 z 36 meczów, kolejne 10 remisując, a ich kibice nie musieli nucić nic w rodzaju „nic się nie stało”. Inna sprawa, że wtedy najzagorzalsi kibice z grupy Bad Blue Boys, będący motorem napędowym dopingu Dinama mieli konflikt z prezesem Zdravko Mamiciem.

Czas ustąpić?
Dinamo dobrze rozpoczęło rozgrywki grupowe LM, do których w tym roku zakwalifikowało się mając problemy jedynie w 3 rundzie eliminacji, gdzie w rewanżowym meczu z Norwegami w Molde (w Zagrzebiu 1:1) stracili 3 bramkową przewagę, lecz ostatecznie mimo nerwów, awansowali do 4 rundy gdzie rozbili albańskie Skanderbeu. W trzech spotkaniach trzy punkty (choć fakt faktem zdobyte w 1 meczu z Arsenalem) to w sumie więcej niż zdobyli w tych rozgrywkach wcześniej. Na krajowym podwórku nie idzie im już tak dobrze. Choć do końca sezonu jeszcze 19 kolejek, a stratę bądź co bądź mają niewielką, na razie w tabeli obecnych mistrzów wyprzedzają drużyny Hajduka Split i HNK Rijeka. Czy więc dni, w których głośno zaczęło być o dobrych wynikach (bo pomimo porażki 0:5 z Bayernem, porażka 0:1 z Olimpiakosem Pireus po bardzo dobrym meczu i zwycięstwo z Arsenalem 2:1 za takie można uznać) zaczeły zastępować dni kiedy to byli potentatami rozgrywek w 4 milionowym kraju? Jest za wcześnie by wydawać takie osądy, jednak jak kiedyś śpiewała Anna Jantar – „nic nie może przecież wiecznie trwać”. 

Interesuję się sportem, polityką i historią. Swoją przyszłość chcę związać z tą pierwszą dziedziną, dlatego najczęściej będę pisać tu właśnie o sporcie. Nie zapominam jednak o mojej drugiej miłości polityce, przez co część czytelników szukających tu komentarzy sportowych, może się lekko zdziwić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport